środa, 7 stycznia 2015

4. Everything's gonna be fine.

Wszyscy grali, grali i grali. Czas się tak dłużył, że myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy, pomimo, że dochodziła 23. Nudziłam się, to mało powiedziane. Poszłam do Emily by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Spała tak, jak ją zostawiłam.
Następny dzień
Dziś było bardzo słonecznie i ciepło. Termometr wskazywał bowiem 93°F. Dochodziła 10, a ja nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, ale ktoś musi iść po coś do jedzenia. Załatwiłam "łazienkowe" sprawy i zeszłam na dół do kuchni, napić się wody. Otworzyłam lodówkę i olśniło mnie. Wnętrze chłodziarki było czyściutkie, a półki błyszczały. Szkoda tylko, że w środku świeciło pustkami. A może pójdę do sklepu? Nagle z hallu dobiegł dźwięk klucza otwierającego drzwi frontowe, przez które do środka ociężale weszli Andy i Ashley z kilkoma siatkami zakupów.
- Cześć! Jak się spało? - zapytał Ash na przywitanie, rozpakowując zawartość toreb. - głodna?
- Troszeczkę. Może ja rozpakuję i zrobię coś do jedzenia, a wy odpocznijcie. - ah, te zakupy musiały być tak męczące.. hoho. Aż pot z nich ścieka. Bez wahania zgodzili się. Rozpakowałam kupione jedzenie i zaczęłam przyrządzać jajecznicę. W tym czasie zdążyła obudzić się reszta mieszkańców.
- Jeremy, czy mógłbyś nałożyć to na talerze? - mężczyzna bez żadnego oporu wstał z kanapy i spełnił moją prośbę.
Poszłam obudzić siostrę. Przypuszczam, że sama by z łóżka nie zeszła do 16.
**narracja w 3. osobie**
Wszyscy zasiedli do stołu w jadalni i jedli ciepłe śniadanie.
- Do miasta dzisiaj przyjechało wesołe miasteczko. - oznajmił Ashley.
- Znowu tyle dzieci będzie się drzeć głośniej niż Andy... - zażartował Jake. Ofiara gitarzysty uśmiechnęła się zadziornie i wystawiła swój środkowy palec. Zapadła niezręczna cisza. Ash  obejrzał się po swoich towarzyszach i zmarszczył czoło.
- Ej no chłopaki, weźcie nie olewajcie mnie. Mówiłem coś. - upominał się.
- Przecież słyszeliśmy, wypowiedzieliśmy się i koniec tematu. Czy możemy zjeść w ciszy? - denerwował się CC. Od kilku dni w oczach kumpli sprawiał wrażenie, że irytuje go wszystko, co mówi i się porusza. Jego prośby zostały wysłuchane. Po śniadaniu każdy zajmował się sobą. Melanie siedziała w swoim pokoju, czytając książkę, którą dostała od pani Gosi. Do jej pokoju wszedł Ashley.
- Nie przeszkadzam? - zza drzwi wyłoniła się jego głowa.
- Nie, nie. O co chodzi? - przerwała czytanie i odłożyła lekturę.
- Chciałem nawiązać do tematu ze śniadania - nastolatka zaśmiała się - wiem, że dzieci takie jak Twoja siostra lubią takie bajery. Z resztą ja też, ale to nie ważne - zaśmiał się - To może byśmy poszli? Nie chcesz chyba kisić jej w czterech ścianach. Im prędzej wyjdzie do ludzi, tym szybciej nauczy się języka.
- To w sumie nie głupi pomysł. Pójdę zapytać, ale małe szanse są na to, że będzie chciała zostać w domu.
Dziewczyna poszła do pokoiku Emily. Dziewczynka ucieszyła się i chciała wyruszyć jak najszybciej. Melanie zaproponowała Ash'a, by powiedział reszcie, czy chce iść. Już 20 minut później wszcy byli gotowi. Do miasta było niedaleko, więc wszyscy zgodzili się na spacer.
**oczami Melanie**
Było niesamowicie gorąco. Temperatura z każdą chwilą wzrastała. Wiedziałam, że anielskie wesołe miasteczko jest obszerne, ale nie, że aż tak. Park rozrywki był podzielony na kilkanaście sektorów. W każdym z nich znajdowały się najdziwniejsze i najciekawsze stalowe atrakcje. Było w czym wybierać.
- Ja bym radził trzymać się razem. Jake był tutaj x razy, do teraz potrafi się zgubić. - oznajmił Andy. W sumie nie dziwię się, wszystko tutaj wygląda podobnie. Emily była zachwycona każdą kolejką górską.  W ogóle nie wykazywała zmęczenia, gdy wszyscy byliśmy wykończeni atrakcjami. Zaliczyliśmy może 2 lub 3 sektory. Nie wyobrażam sobie być na wszystkich kolejkach, musiałabym spędzić tu co najmniej tydzień. Dochodziła 15. Postanowiliśmy iść coś zjeść.
Nikomu nie chciało się iść przez pół miasta do jakiegoś baru z obiadami, więc skorzystaliśmy z usług stojącego po drugiej steonie ulicy McDonalds'a. Najedzeni, szczęśliwi siedzieliśmy na ławce w pobliskim parku, jedząc McFlurry.
- Czy tylko ja odczuwam lekki dyskomfort w plecach? - skarżył się Andy.
- Starość nie radość... - śmiał się Jinxx.
- Ale... Jesteś przecież starszy...
- Z drugiej strony, nie dziwię się, jeżeli Andy był w Smoczej Jamie. Widzieliście jak nim rzucało? Ledwo nadążał za kolejką! - wspominał Ash. Robiło się ciemno, więc postanowiliśmy wracać powoli do domu. Wszyscy byli wykończeni dzisiejszym dniem, więc nikt nie siedział długo, nawet gdyby chciał.
Dzisiaj chciałam zająć się szukaniem pracy, jednak bez skutku. Potrzebuję pracy, do której nie będę potrzebowała specjalnych kwalifikacji.
- Jeśli szukasz czegoś dobrego, to moja znajoma ma kawiarnię. Mogę Cię polecić. - zaproponował Christian.
- Naprawdę, mógłbyś? Byłabym bardzo wdzięczna.
- Nie ma problemu. - w takim razie dałam sobie spokój z bargroleniem po gazecie. Byłam niesamowicie wykończona. Zajrzałam do Em, leżała na miękkim dywanie i spała. Przeniosłam ją na łóżko i przykryłam kołdrą. Dam jej spokój z kąpielą, nie byłaby w stanie chwycić gąbki. Poszłam na dół, do pokoju Alex'a.
- Śpisz? - zapytałam, powoli wchodząc do jego pokoju. Usiadłam na jego łóżku. - no bez kitu, ale miękkie...
- Ma się to szczęście, nie. Po co przyszłaś? - zapytał, odkładając psp.
- Chciałam zapytać, czy Ci się tu podoba.
- Okolica jest ładna, miasto też. Obawiam się tylko tego, jak z kulawym angielskim mnie przyjmą do jakiejkolwiek pracy.
- Wpadłam na pomysł. Christian pogada ze znajomą, może uda mi się znaleźć pracę w kawiarni. Kiedy będę wracać, poduczę Cię angielskiego do tego stopnia, byś mógł się porozumieć. Podczas, kiedy ja będę w pracy, będziesz mógł opiekować się młodą, dopuki nie znajdziemy jej dobrej podstawówki. Pójdzie do szkoły za rok od września, wtedy będzie z rówieśnikami. Do tego czasu damy radę ją poduczyć. Stoi?
- Głowę to Ty masz... Stoi.
- To w porządku. A jak sobie radzisz z chłopakami, gadacie ze sobą? - zapytałam.
- W miarę możliwości. Dobrze by było szybko znaleźć jakąś kawalerkę, nie chcę tu długo siedzieć.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Dziwnie się czuję, jestem dorosły, a nie potrafię znaleźć mieszkania. W ich oczach pewnie jestem niedouczonym kretynem.
- Nie mów tak, przecież znają naszą historię, zrozumieli wszystko. Nie ma czym się przejmować, nie myślą tak o Tobie głupku.
____________________________________
Rozdział jest hm... Być może dłuższy od poprzedniego, nie wiem, jestem na telefonie. Komentarz zostawiam Wam.
Edit: dostałam trochę wiadomości odnośnie nowego rozdziału, który dodałam ponad dwa miesiące temu:) byłam zaskoczona, nie ukrywam. Piszecie do mnie co z czwartym rozdziałem, a przecież go już dodałam. Okazało się, że blogspot mi go usunął. Nke wiem jak, nie wiem dlaczego, ale serio, byłam w stu procentach pewna, że go dodałam. No nic, mam nadzieję, że go nie usuną tym razem.
Myślę, że zrozumiecie.
Co myślicie o nowym albumie? Przypadł Wam do gustu? Macie ulubioną piosenkę? A może jest jest jakaś, która według Was nie pasuje do nastroju reszty piosenek, całego albumu? Jeśli ktoś ich jeszcze nie słyszał, są one dostępne na Spotify.
I jak po świętach? Udał Wam się Sylwester?

wtorek, 9 września 2014

3. Just be here... be here with me, I don't want anything else.

Obudziłam się szybko, zaledwie 20 minut później. Ktoś dobijał się do drzwi. Odczekałam parę sekund, ale o dziwo nikogo nie obchodził tajemniczy gość. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i na widok, który ujrzałam... osłupiałam. Nie mam pojęcia, jak rodzice mnie tu znaleźli. Nie wiedziałam co robić. Zamknąć drzwi na cztery spusty i uciec? Ale dokąd? I gdzie jest Alex i Emily?
- Nie ładnie tak uciekać z domu, księżniczko - ugh, znowu ten obrzydliwy zapach Wyborowej. A było tak dobrze... Ojciec złapał mnie za szyję i wszedł do domu. Myślałam, że się zaraz uduszę. Próbowałam się wyswobodzić, lecz na próżno. Popchnął mnie na schody. Poczułam, jak wierzchołki stopni wrzynają się w mój brzuch. Nie mogłam wykaszleć krwi, dusiłam się. Podczas, gdy moja "matka" się śmiała, ojciec podniósł mnie ciągnąc za koszulkę i wymierzył cios pięścią w moje lewe oko. Momentalnie zrobiło mi się czarno przed oczami i... znalazłam się w swojej sypialni. Stał nade mną Alex. Myślałam, że wybuchnę śmiechem na widok jego miny.
- Nic Ci nie jest? - usłyszałam niski, mocny głos- pochylił się nade mną Andy. - Co Ci się śniło, że tak ostro zaryłaś...? - zapytał, pomagając mi wstać. Okazało się, że rzekome podduszanie zastąpiły słuchawki, które owinęły się w okół mojej szyi, bliskie spotkanie z podłogą zastąpiło upadek na schody, a cios w oko zamienił się w zarycie o kant szafki nocnej przy łóżku, podczas spadania z niego. Do pokoju wszedł CC, niosąc wodę utlenioną, bandaże itp. W trakcie, gdy CC oczyszczał ranę nad moim lewym okiem, opowiadałam sen, lecz byłam zmuszona wyjaśnić muzykom, dlaczego tak właściwie uciekliśmy z kraju. Bałam się trochę ich reakcji, lecz ku zdziwieniu Brides zrozumieli wszystko, nie było żadnych pretensji. Musiałam ostro przywalić o szafkę, CC miał całą rękawiczkę w krwi. Dochodziła 20, w pokoju byłam sama. Zastanawiałam się, co mógł znaczyć ten sen. Nie, przecież nas tu nie znajdą. Po co mieliby nas szukać, skoro całe życie byliśmy zdani na siebie. Na samą myśl o moim obecnym otoczeniu uśmiechnęłam się sama do siebie. Zastanawiam się jednak, co robią moi znajomi. Tak bardzo chciałabym teraz pogadać z Anią, moją przyjaciółką. Postanowiłam jej nic nie mówić, wyłącznie dla jej bezpieczeństwa. W zasadzie o wyjeździe wie tylko pani Gosia. Liczę się z tym, że żeby wieść spokojne i w miarę szczęśliwe życie, muszę zostawić swoje dotychczasowe życie w Polsce. Może to i nawet dobrze. Powoli wstałam, cały czas podpierając się ściany. gdy wyszłam z pomieszczenia, poczułam się trochę lepiej. Doszłam już o własnych siłach do pokoju siostry i zajęłyśmy łazienkę. Em była wniebowzięta, widząc ogromną wannę. Najchętniej by z niej nie wychodziła, gdyby nie była tak zmęczona dzisiejszym dniem. Ułożyłam ją w łóżku i jak co wieczór śpiewałam kołysankę o kotkach. Zasnęła szybko. Powiadomiłam resztę domowników, by w razie czego zachowywali się ciszej.
- Posiedzisz z nami? - rzucił Jake, kiedy miałam się odwrócić i pójść... nigdzie. Nie wiedziałam nawet gdzie.
- Jasne. - dosiadłam się do reszty "skaczącej" po kanałach w poszukiwaniu czegoś, co ich zainteresuje. Nic nie było- jak ja to znam. Podczas, gdy miałam dni wolne od pracy... właściwie tylko niedziele, przesiadywałam u Pani Gosi z Emily nigdy nie potrafiłyśmy nic ciekawego znaleźć, co ciągnęło za sobą długie szczere rozmowy. Sąsiadka była dla mnie jak rodzina, mogłam się poradzić o wszystko.
- Zagramy w coś? - zaproponował Ashley, podchodząc do półek z grami. - Może to? - wskazał na grę na xbox'a. Wszyscy się zgodzili. Nie chcę zabierać im konsoli, więc popatrzę. Zgodziłam się spróbować po namowach Jeremy'ego. Nie wiedziałam o co kompletnie chodziło w tej grze, więc najpierw przyglądałam się graczom. Była to typowa 'strzelanka'. Było mi ciężko, nawet z pomocą Andy'ego. Za drugim razem szło mi znacznie łatwiej. Na dwóch podejściach zwolniłam miejsce Christian'owi. Ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu zakąsek. Po 'przetrzepaniu' wszystkich szafek znalazłam pięć paczek popcorn'u. Uprażoną kukurydzę wrzuciłam do dwóch ogromnych mis i zaniosłam do salonu. Ah, ta zacięta walka, te emocje.

____________________________________________
Lalala, no to jest. Nie chcę się rozpisywać, bo jest wystarczająco późno a ja muszę o 6.10 wstać, jeszcze lekcji nie zrobiłam... I na prawdę błagam o te komentarze, bo motywują. Dziękuję za poprzednie.
Dobranoc, do następnego:)
kocham to! co myślicie o nowym klipie? czyżby nowe brzmienie? Ciekawa jestem reszty kawałków. Nie mogę doczekać się płyty, muszę ją mieć. Odkładacie kasę?




~Naomi

piątek, 29 sierpnia 2014

2. The future starts today, not tomorrow.

Po skończeniu układania ubrań wróciłam do siebie. Odetchnęłam, po czym wyciągnęłam powoli walizkę spod łóżka i przetrzepałam wszystkie małe kieszonki i "schowki", by wyciągnąć pieniądze. Następnie opróżniłam portfel. Coś mi się nie zgadzało, było tego wszystkiego za mało.
- "Jezu, gdzie ja to dałam.." - momentalnie oblał mnie zimny pot - "a co jeśli wszystko zostawiłam w Polsce.. nie, to niemożliwe, przecież to pakowałam"
Nie wiedziałam gdzie szukać, walizka jest przecież pusta. Jeśli nie będę miała najważniejszej rzeczy, z którą tu przyleciałam, to się chyba powieszę. Nagle- olśniło mnie. Rzuciłam się w stronę szafki z bielizną. Znalazłam zieloną skarpetkę, w której była dosyć porządna suma pieniędzy niezbędna do przeżycia chociażby przez najbliższe dwa miesiące. Poczułam ulgę. Ja i Alex pracowaliśmy na te niecałe dwa tysiące dolarów przez dwa bite miesiące. Przez to, że jestem niepełnoletnia, nie mogłam sobie pozwolić na jakąś dobrą pracę, ale tysiąc złotych miesięcznie to i tak dużo. Cieszę się, że Alex'owi udało się znaleźć dobrze płatną pracę. Po przeliczeniu zaczęłam spisywać na kartce, ile przeznaczymy na kupno kilku nowych ubrań, ponieważ żadnemu z nas nie udało się zapakować całej szafy. Odłożyłam również na zakupy spożywcze, chciałabym się odwdzięczyć chłopakom za gościnę. Trochę pieniędzy przeznaczymy na drobne wydatki, takie jak np. Wyjście na lody, czy do kina. Trzeba szybko znaleźć pracę, nie możemy przecież mieszkać u osób, które tak na prawdę nie są ani naszymi dobrymi znajomymi, ani rodziną. Jestem jedną z wielu członkiń BVB Army, ale to przecież nie znaczy, że jestem lepsza od innych. Nie sądzę, że Jake zaproponował nam nocleg tylko dlatego, że jestem fanką. Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Schowałam pieniądze i wpuściłam gościa.
- Hej, Melanie.. masz chwilę? - do pokoju nieśmiało wszedł Ashley.
- O co chodzi? - usiedliśmy na łóżku.
- Chciałem Cię przeprosić.. ten mój tekst był żałosny. Chciałem trochę poprawić sytuację, nie sądziłem że weźmiesz wszystko do siebie.. ale poważnie, bardzo dobrze mówisz po.. naszemu.
- Nie ma sprawy, nie tłumacz się. Było minęło, nie ma się czym przejmować. - uśmiechnęłam się i poklepałam mężczyznę w ramię, by dać do zrozumienia, że na prawdę się nie gniewam.
- To super, nie wiesz jak się cieszę. Nie chcę mieć z żadnym z was żadnych spin. Jeremy kazał przekazać, że na czas waszego pobytu nasz dom jest też waszym domem, więc nie musicie wiecznie siedzieć w pokojach. Zapraszamy na dół do salonu. Są tam różne gry na konsole no i, co najważniejsze- telewizja. - i na tym skończyła się nasza rozmowa. Basista nic nie powiedział na odchodne. Skoro tak bardzo zapraszają nas na dół, to stwierdziłam, że rzeczywiście tam siedzą, lecz nie słyszałam żadnego dźwięku ani domowników, ani telewizora. Uchyliłam drzwi- nic. Pewnie siedzą w pokojach. Powoli zeszłam na dół i faktycznie, nikogo nie było. Wpadłam na pomysł, by zrobić wszystkim kolację. W sumie, wypadałoby. Nie mam zamiaru siedzieć w pokoju i mieć wszystkich w poważaniu. Otworzyłam lodówkę i widok nie był powalający. Masło, dwa pomidory.. Nie, chwila. Jeden i pół. To zaginione "pół" ktoś odgryzł. Na tyłach półki gnieździło się kilka plastrów szynki, ketchup i kawałek sera. Wyjęłam całą zawartość chłodziarki. Udało mi się wygrzebać chleb tostowy, Nutellę i masło orzechowe.
- "Czy oni tutaj coś jedzą.." - pomyślałam. Posmarowałam wszystkie kromki masłem, przekroiłam je na pół i układałam składniki. Rozdzieliłam kanapki na dwóch talerzach- na jednym leżały słone, klasyczne przekąski, a na drugim słodkie, posmarowane kremami. Wzięłam naczynia z posiłkami do ręki i ruszyłam do pokoju Alex'a, ale nikogo w nim nie było.. Pewnie jest u Em. W takim razie, pójdę na górę. Zapukałam do pierwszych drzwi- na łóżku leżał Christian.
- Przepraszam że przeszkadzam.. Pomyślałam, że ktoś może być głodny.
- Oo, dziękuję. - poczęstował się kanapką z szynką i serem. - Nie wiedziałem, że mamy tutaj chleb..
- Haha, okej.. Pójdę rozdać innym. - uśmiechnęłam się niepewnie i wyszłam. Kolejny pokój należał do Ashley'a.
- Jezu już Cię kocham - krzyknął, gdy zobaczył mnie, z jedzeniem. - Możesz zostać tu tak długo jak chcesz.. i robić nam kanapki - zaśmiałam się. Wziął po po jednej z każdego z dodatków. Pokój obok zajmował Jake. Gdy weszłam do pokoju, gitarzysta.. układał puzzle. Był tak skoncentrowany, że nie zauważył, że nad nim stoję. Odchrząknęłam.
- Mellie! Co masz, co masz? - zaciekawił się.
- Głodny? - po co się pytam..
- Od jakiejś godziny.
- To czemu nic sobie nie zrobisz? - uniosłam brew.
- Bo mi się nie chce - zaśmiał się, wgryzając się w kanapkę z Nutellą. Doskonale znam tą odpowiedź, Alex często jej używał. Kolejny punkt docelowy stanowił pokój Andy'ego. Otworzyłam drzwi i od razu poczułam fajki. Intensywny, mocny zapach papierosów. Mężczyzna miał na uszach słuchawki, siedział tyłem do drzwi. Podśpiewywał jakąś piosenkę, nie mam pojęcia jaką, ale wychodziło mu to nieźle. Przyznam szczerze, że jego głos brzmi inaczej na żywo. Można powiedzieć, że jest odrobinę głębszy. Ale jaki sprzęt idealnie odtworzy nagrany dźwięk.. Uwielbiam tą nutkę chrypy w jego głosie. Gdyby ktoś mi śpiewał kołysankę, z takim głosem, w życiu bym nie usnęła, nie. Słuchałabym tego przez całą noc. Nie chciałam stać i się tępo gapić, a że nie miałam ręki, by poinformować wokalistę, iż nie jest sam, dmuchnęłam lekko w jego czarne włosy.
- Melanie! Długo tu.. stoisz? O, masz kanapki - tak, "banan" na twarzy Andy'ego jest bezcenny. Poczęstował się sandwich'em z masłem orzechowym.
- Nie, nie. Smacznego i nie przeszkadzam. - Posłałam miłe spojrzenie i wyszłam. Dalej czekał na mnie pokój Jinxx'a. Pisał coś na komputerze. Z jego pokoju wyszłam dosyć szybko. Nie wiem, czy to coś ważnego, więc nie chcę zabierać mu czasu. Ojej, ale jestem grzeczna, nikomu nie chcę przeszkadzać. Otworzyłam drzwi pokoju mojej siostry.
-Żelkowa Maju, ruszajmy więc! - powiedział wysokim głosem Alex, trzymając w ręku kucyka.
- Ależ Tęczowy Albercie, najpierw trzeba wypić magiczny eliksir! Bez niego nie uda nam się pokonać Złego Pana Koali! - oburzyła się zabawka Em.
- Przepraszam, że przeszkadzam w takiej ważnej misji, ale ktoś tutaj musi zjeść magiczne kanapki. Alex, jak zjecie, odniesiesz talerze? Tu jest kilka tych kanapek, a ręce macie teraz zajęte widzę. Ja się pójdę przespać. Jakby co to obudźcie mnie za jakąś godzinę. A teraz, ratujcie świat. - zostawiłam talerze na stoliku i udałam się do swojej sypialni. Zasnęłam szybko, byłam wykończona.
_________________________________________________
Yyy, no ok. Ten rozdział zawiera dużo narracji, myśli Melanie, zdecydowanie mniej tutaj dialogów. Dlatego też wydaje mi się, że jest trochę dłuższy, ale tak na prawdę nie dzieje się dużo. Jednym słowem- wszyscy mają lenia:) Mam pomysły na dalsze rozdziały i puki wszystko pamiętam zabieram się do pisania.
I tak, kolejne rozdziały będą lepsze, bo akcja się dopiero rozkręca. Coś mi się w nim nie podoba. Ale powiem szczerze, napracowałam się nad nim holibka. Miłej końcówki wakacji wszystkim.



~Naomi

piątek, 22 sierpnia 2014

1. With every end comes a new beginning.

Dziewczyna podeszła do lady, gdzie kelnerka przeglądała czasopismo.
- Przepraszam, czy mogę prosić dziennik? - zapytała po angielsku, z lekką niepewnością w głosie.
- Proszę bardzo. - kobieta uśmiechnęła się i wróciła do poprzedniej czynności. Mel usiadła na wysokim krześle barowym i wyciągnęła z kieszeni długopis, który przed chwilą dostała od brata. Zaczęła zaznaczać w kółka ogłoszenia pracy i wynajem mieszkań. Podczas wyciągania komórki z kieszeni przechodzący obok mężczyzna szturchnął jej ramię, a telefon wyślizgnął się z ręki dziewiętnastolatki. Szybka rozbiła się w drobny mak.
- Cholera, uważaj pan jak chodzisz! - oburzyła się dziewczyna, podnosząc telefon z ziemi. Próbowała włączyć, jednak na próżno.
- Ja.. przepraszam, nie zauważyłem, że wyciągasz telefon.. - dziewczyna kojarzyła głos, jednak nie mogła sobie przypomnieć, skąd go zna. - Jestem Jake.
- 'O. Mój. Boże.' - pomyślała Mel. Podniosła głowę i ujrzała, iż stoi przed nią brunet w długich włosach i z wytatuowanymi ramionami. Próbowała zachować spokój, lecz uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Melanie. Ym.. nie chcę być nachalna, ale skoro rozwaliłeś mi telefon to.. mogłabym skorzystać z Twojego? Oczywiście oddam za połączenie. - Mężczyzna spojrzał na zaznaczone fragmenty strony z ogłoszeniami.
- Nie jesteś stąd? - zignorował pytanie dziewczyny.
- Właściwie to.. nie - odpowiedziała niepewnie dziewczyna wciąż czekając na odpowiedź.
- W sumie to po co pytam, gdybyś była stąd, wiedziałabyś, że to ogłoszenia z ciemnych stref miasta - oznajmił brązowooki.
- To znaczy?
- Ciemna strefa, to ponure, stare alejki, gdzie mieszkają najczęściej gangi. Tam są najtańsze mieszkania, gdzie nie ma prądu ani drzwi frontowych. Ale, brawo za odwagę. - uniósł brwi ku górze. - Jeżeli szukasz mieszkania, mogę Ci pom..
- Melanie, co się dzieje? - zapytał Alex, podchodząc do mężczyzny i dogłębnie mu się przyglądając - Co to za facet?
- To.. Jake. Niechcący rozwalił mi telefon i chyba chciał pomóc, ale niestety coś mu przeszkodziło - rzuciła z ironią.
- Czy Ty mnie obczajasz? - Jake uniósł brwi ku górze. Nastolatka od razu wyjaśniła o co chodzi, po czym poprosiła o rachunek za obiad. Wyciągnęła portfel, a oczy mężczyzny zaświeciły i szczerzył się jak głupi do portmonetki. - To Ty nas słuchasz? - wskazał na przypinkę z logo zespołu, w którym grał.
- Owszem - rzekła dumnie dziewczyna. - To.. źle? Masz jakąś dziwną minę..
- Głupio mi, że rozwaliłem telefon fance - posmutniał - znaczy.. jakbyś nie była BVB Army to też byłoby mi głupio ale no wiesz.. sentyment.
- Rozumiem, rozumiem. Reszty nie trzeba. - dała napiwek kelnerce. - Więc.. jak z moją komórką?
- Mam pomysł. Pojedziecie ze mną do domu, ja wezmę trochę więcej kasy i podjedziemy do centrum, tam sobie coś znajdziesz - wyjaśnił - Co wy na to?
- Nie, nie. Nie chcemy przeszkadzać. Może daj mi numer swojej kom.. no jasne, jak przecież zadzwonię. Cholera, chyba nie mam wyjścia.
Mel wyjaśniła plan Alex'owi, który oczywiście się sprzeciwiał, 'bo jak mamy pojechać z obcym facetem do jego domu..' dziewczyna znów musiała robić za tłumacza. Wyjaśniała każdemu co drugi mówił, i tak minęło dobre 15 minut, zanim wszyscy doszli do porozumienia. Chłopak niechętnie się zgodził. Cała czwórka wsiadła do dużej terenówki mężczyzny i ruszyła do celu.
** Dom, w którym przesiadywał zespół, godzina 16 **
- Chłopaki, mam dla was niespodziankę i propozycję nie do odrzucenia. Ale najpierw sypnijcie groszem, muszę odkupić telefon. - wyszczerzył się Jake.
- Jak Ty chcesz od nas tyle kasy uzbierać? Wyciągnij z konta, co za problem - dziwił się Andy. Jake zmrużył oczy.
- W hallu czeka trójka rodzeństwa i nie mają gdzie spać. Ze względu na to, że nie są z Ameryki i że.. dziewczynie rozwaliłem komórkę zaproponowałem im nocleg. Mamy jakieś wolne pokoje, co? - rzucił z nadzieją w głosie i wrócił się do hallu, gdzie czekało rodzeństwo. Mężczyzna machnął ręką na znak, że mają za nim pójść. Melanie niepewnie wkroczyła do salonu, gdzie przesiadywali wszyscy.
- Chłopaki, to.. - pstryknął kilka razy palcami próbując sobie przypomnieć jak ma na imię dziewczyna.
- Melanie. - dokończyła dziewiętnastolatka, uśmiechając się do obecnych. - To moja siostra Emily i brat Alex.
- Jake, możemy na słówko? - Christian wstał z kanapy i wyszedł z kumplem na taras - Czy Tobie kompletnie odwaliło? Kup sobie czapkę, bo słońce zaczęło Ci szkodzić.
- A co miałem zrobić? Chciałem być miły no, miałem jej odkupić komórkę i mieć ich w dupie? Gdzie mieliby spać?
- Od tego są noclegownie. Nie znasz ich kompletnie, a przywozisz do domu i chcesz ich przenocować? W domu jest pełno różnych klamotów, nie chciałbym żeby coś w "tajemniczy" sposób zniknęło.
- Nie każdy jest złodziejem. Proszę Cię, a co Ty byś zrobił na moim miejscu, huh? - denerwował się Jacob.
- Odwiózłbym ich do noclegowni, co zaraz sam zrobisz. - oznajmił z powagą.
- Może sam chcesz się tam przespać? Błagam Cię, tyle tam jest pijaków, prędzej to ją tam ktoś zgwałci, jego skopią i ukradną im wszystko, z czym przyjechali. Mam mówić dalej, czy się zgadzasz? - uśmiechnął się opryskliwie. CC popatrzał tylko na niego zrezygnowanym wzrokiem i wszedł do środka.
- Pójdę sprawdzić pokoje. - rzekł Christian, uśmiechając się na odchodne i ruszył na górę. Mel widziała jednak na jego twarzy grymas. Czuła się coraz bardziej skrępowana.
- Więc, opowiecie coś o sobie? - przerwał niezręczną ciszę Andy. Melanie opowiedziała o całej trójce, gdyż tylko ona znała na tyle angielski.
[Oczami Melanie]
- Całkiem dobrze mówisz jak na polkę - zaśmiał się Ashley. Wszyscy rzucili w jego stronę krzywe spojrzenia.
- Słucham? - co by tu mówić, miałam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony było mi bardzo miło, z drugiej doskonale wiedziałam, że Ash kierował się stereotypem.
- Znaczy.. no wiesz.. nie spotkałem jeszcze żadnego polaka tak krótko przebywającego tutaj i tak dobrze posługującego się obcym językiem.. - próbował wybrnąć. Coś czuję, że słabo mu to idzie. Jeremy uderzył basistę w tył głowy.
- Poczytaj sobie w internecie o tych Twoich stereotypach kretynie - mówił muzyk - może zechciałbyś też poczytać trochę na swój temat? - trochę rozbawiła mnie ta sytuacja, a zwłaszcza mina Ash'a. Jinxx całkowicie go zgasił.
- Wszystko gotowe. Tylko nie wiedziałem czy ta mała będzie chciała własny pokój.. Dwa pokoje na górze są wolne, jeden tutaj - wskazał na pokój oddalony trzy metry od schodów.
- Mogę spać na dole, jeśli chcecie mieć pokoje obok siebie. - podsumował Alex.
- Jeśli byś mógł.. to byłybyśmy wdzięczne. Będziesz miał blisko do lodówki - zaśmiałam się.
- Ale zabawne, no.
Cała reszta przyglądała się z wielkim zaciekawieniem. Wyjaśniłam wszystko co i jak, a następnie poszłam z Emily na górę, by opróżnić walizkę. Po niecałych 30 minutach mogłam spokojnie schować walizkę pod łóżko. Zaniosłam ciuchy Em do jej pokoju. Ja chowałam ubrania, a Em układała lalki i misie, które udało jej się wepchnąć do plecaka. Jak na mały, szkolny plecaczek zmieściło się tam sporo zabawek. Rozmowa z sześciolatką o takim wyjeździe jest trudna. Może i Emily jest psychicznie dojrzalsza od swoich rówieśników, to jednak zostawienie przyjaciół, pani Gosi z góry, czy samego otoczenia było dla niej niezwykle trudne. Długo musiałam tłumaczyć, że nie wróci już do domu. Po długich namowach i tłumaczeniach, że mimo początkowych trudności będzie nam tu lepiej młoda zrozumiała, że to konieczne. Dla nas wszystkich wyjazd był trudny. Jednak cieszę się, że zaczynamy wszystko od nowa.
__________________________________________________________

No więc jest pierwszy rozdział. Nie jestem z niego dumna, jednak mam pewność co do tego opowiadania, że dalej będzie znacznie ciekawiej i lepiej. Ale ostateczne zdanie zostawiam Wam. Przecież, po to tutaj to piszę. Liczę na szczere komentarze od każdego z Was, kto to przeczyta. Nie próbujcie mnie oszukiwać, bo to na panelu wszystko widać:)
To tyle:) a na koniec piosenka!

~Naomi

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Prolog

- Mela proszę Cię, zrób coś! - płakała sześciolatka, zakrywając uszy małymi rączkami, podczas gdy na drugim końcu mieszkania odbywała się głośna kłótnia rodziców, niestety, pijaków i ćpunów. Starsza o niemal trzynaście lat Melania dopakowywała ostatnie rzeczy do walizki, którą dzieliła wraz z siostrą i rzuciła ją przez okno wyczekującemu dwudziestoletniemu bratu. Wyjście przez okno nie sprawiało najmniejszego problemu, gdyż mieszkali na parterze, na szczęście. Doskonale było słychać wszystkie wypowiadane słowa przez Beatę i Marka, rodzicielów trójki. Nie były to piękne wypowiedzi, ponieważ co trzecie słowo było zastępowane przekleństwem. Czym prędzej rodzeństwo pognało na przystanek, gdzie chwilę później nadjechał autobus wiozący pasażerów na dworzec PKS. Stamtąd kolejny środek transportu zabrał ich w godzinną podróż do Poznania, było to jedyne najbliższe lotnisko w okolicy. Przez równy rok starsza dwójka pracowała w wolnym czasie, wszystko odkładając na ten dzień.
Dłużąca się podróż w końcu zakończyła się, jednak wszyscy wciąż byli mocno zdenerwowani. Kolejne czekanie zajęło 15 minut, gdy w końcu udało się im rozsiąść się wygodnie w fotelach samolotu.
- Niech się cieszą - zaczął Olek, wpatrując się w horyzont za małym okienkiem. - Nie mam zamiaru patrzeć na ich zarzygane mordy. Wystarczy, że straciłem dla nich 20 lat.
- Przestań - ucięła Melania, z widocznym grymasem na twarzy. - Lepiej zastanówmy się co będzie dalej. Nie mam zamiaru o nich myśleć. Oni dla mnie nie istnieją.
- Wszystko się ułoży. O nic się nie martw. - pocałował młodszą w czoło.
"Proszę zapiąć pasy, startujemy. Życzymy miłego lotu!"
Na miły, ciepły głos stewardessy rozchodzący się z głośników kabiny cała trójka odetchnęła ze spokojem. W końcu mogli uwolnić się od wiecznego smrodu, krzyków, butelek walających się po całym mieszkaniu, no i oczywiście ludzi, którzy te butelki opróżniali i rozrzucali. Od dawna nie nazywali ich rodzicami. Mela cieszyła się, że w końcu będzie mogła normalnie spać, nie martwiąc się o to, czy schlanym domownikom nie przyjdzie coś głupiego do głowy. Z kolei Olek cały czas rozmyślał, co będzie dalej. Jak znajdą mieszkanie, czy przyjmą go do jakiejś pracy, chociażby fizycznej, jeżeli on zna jedynie podstawy języka. Nadzieję widzi tylko w Meli, jej pasją od zawsze była nauka angielskiego. I najważniejsze- czy Czarek ich nie wystawi. Jest to jego znajomy, który dawno się tam przeprowadził. Miał im zapewnić pokój, gdzie mieli spędzić kilka nocy, puki nie znajdą własnego kąta. Cały lot trójka przebyła w ciszy, topiąc się we własnych przemyśleniach. Co było najbardziej zaskakujące? Mała Emilka, nie poszła jeszcze nawet do podstawówki, a rozumie więcej niż niejeden dorosły. Przez te kilka lat radziła sobie tylko ona z siostrą i bratem. To, że dojrzała w takim wieku, jest mega dziwne nawet dla sąsiadki z góry, która pomagała rodzeństwu jak tylko mogła. Dziewczynka przesiadywała u niej podczas, gdy starsi ciężko pracowali na bilety, ale w końcu się udało.
"Samolot zaraz będzie przystępował do lądowania, witamy w Los Angeles! Proszę zapiąć pasy bezpieczeństwa"
Po komunikacie na twarzach całej trójki zagościł wielki uśmiech. W końcu poczuli, że są wolni. Mela wysiadła z samolotu i od razu ciepłe promienie Californijskiego słońca okalały jej bladą twarz. Odchyliła głowę ku górze zamykając oczy, oddając się w pełni działaniom UV. Lotniskowe autobusy zabrały pasażerów do wnętrza budynku, gdzie odbyła się odprawa i te inne bzdety. Od razu, gdy rodzeństwu udało się wydobyć z budynku, zamówili taksówkę i pojechali prosto do centrum, gdzie w tradycyjnej amerykańskiej restauracji zjedli ciepły posiłek.
- Czarek przygotował dla nas nowe dowody osobiste. Od dzisiaj nie nazywamy się tak, jak dotychczas.  Znaczy no - ciągnął dwudziestolatek - nadal będziemy się tak nazywać jak się nazywaliśmy, lecz żeby się nie wyróżniać trzeba się posługiwać amerykańskimi odpowiednikami. Ja, jestem Alex, a Ty Melanie - wręczył siostrze nowiutki dowód tożsamości. - A Ty, kochanie jesteś po prostu Emily.
_____________________________________________

Tak więc jest prolog. Będę wszystkim bardzo wdzięczna za każdy komentarz. Jeśli macie jakieś uwagi, również o nie proszę. Wszystko się przyda. W razie jakichkolwiek niedomówień, pomysłów dotyczących wydarzeń, w karcie 'Kontakt' wszystko jest napisane:)
Zapraszam również do przeczytania FAQ i zapoznania się z bohaterami.

To, byłoby na tyle:) Miłego wieczorku!
~Naomi

It's time for the new beginning..

Hej.
Ze względu na to, gdyż, iż, ponieważ straciłam całkowicie wenę do kontynuowania bloga z opowiadaniem o zespole R5 ( http://herecomesforevergirl.blogspot.com ) ponieważ od roku (wiem, krótko, nie bijcie) słucham Black Veil Brides i hm jakby to powiedzieć. Nie mam takich chęci, motywacji, pomysłów  na przedłużanie tej.. bajeczki niż za czasu manii o tymże zespole pop'owym. Aktualnie (może nawet wciąż) jestem na etapie totalnej obsesji pochłniania Black Veil Brides. Jeżeli gdzieś idę/jadę, BVB w słuchawkach, etc.
Ostatnio mega się nudzę, więc wpadłam na głupi pomysł, żeby poprowadzić nowego bloga. Starego nie zawieszam, zostawię go ale wątpię czy coś tam jeszcze dodam.
Ale, Jezu do rzeczy.
Będzie to blog z opowiadaniem o przygodach (to słowo wyłącznie kojarzy mi się z "Pora na Przygodę", ok) BVB, lecz będzie to może troszeczkę inne życie niż, jakie obecnie wiodą, jest to tylko kwestia tego, co wymyśli mój mózg. Oczywiście wplotę również trochę rzeczywistości, ale zmieszam to z moją wyobraźnią, dużo rzeczy różnie się potoczy.
Jest prawie koniec wakacji, więc zdaję sobie sprawę, że szkoła zajmie większość mojego czasu, ale no trudno. Będę siedziała po nocach i główkowała, damy radę!
Długi wstęp, okXDXD
Mam nadzieję, że spodobają się komuś moje bazgroły i ktoś będzie to czytać.
Oczywiście liczę też na szczere komentarze z Waszej strony. Jeśli ktoś nie ma konta na bloggerze lub google, wystarczy, że na koniec podpisze się swoim imieniem, nazwą, bez znaczenia. Żebym wiedziała co od kogo jest.
Tak więc to chyba koniec, siemeczka.
I dzięki że poświęcasz czas na to moje mamrotanie:)

~Naomi