wtorek, 9 września 2014

3. Just be here... be here with me, I don't want anything else.

Obudziłam się szybko, zaledwie 20 minut później. Ktoś dobijał się do drzwi. Odczekałam parę sekund, ale o dziwo nikogo nie obchodził tajemniczy gość. Niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi i na widok, który ujrzałam... osłupiałam. Nie mam pojęcia, jak rodzice mnie tu znaleźli. Nie wiedziałam co robić. Zamknąć drzwi na cztery spusty i uciec? Ale dokąd? I gdzie jest Alex i Emily?
- Nie ładnie tak uciekać z domu, księżniczko - ugh, znowu ten obrzydliwy zapach Wyborowej. A było tak dobrze... Ojciec złapał mnie za szyję i wszedł do domu. Myślałam, że się zaraz uduszę. Próbowałam się wyswobodzić, lecz na próżno. Popchnął mnie na schody. Poczułam, jak wierzchołki stopni wrzynają się w mój brzuch. Nie mogłam wykaszleć krwi, dusiłam się. Podczas, gdy moja "matka" się śmiała, ojciec podniósł mnie ciągnąc za koszulkę i wymierzył cios pięścią w moje lewe oko. Momentalnie zrobiło mi się czarno przed oczami i... znalazłam się w swojej sypialni. Stał nade mną Alex. Myślałam, że wybuchnę śmiechem na widok jego miny.
- Nic Ci nie jest? - usłyszałam niski, mocny głos- pochylił się nade mną Andy. - Co Ci się śniło, że tak ostro zaryłaś...? - zapytał, pomagając mi wstać. Okazało się, że rzekome podduszanie zastąpiły słuchawki, które owinęły się w okół mojej szyi, bliskie spotkanie z podłogą zastąpiło upadek na schody, a cios w oko zamienił się w zarycie o kant szafki nocnej przy łóżku, podczas spadania z niego. Do pokoju wszedł CC, niosąc wodę utlenioną, bandaże itp. W trakcie, gdy CC oczyszczał ranę nad moim lewym okiem, opowiadałam sen, lecz byłam zmuszona wyjaśnić muzykom, dlaczego tak właściwie uciekliśmy z kraju. Bałam się trochę ich reakcji, lecz ku zdziwieniu Brides zrozumieli wszystko, nie było żadnych pretensji. Musiałam ostro przywalić o szafkę, CC miał całą rękawiczkę w krwi. Dochodziła 20, w pokoju byłam sama. Zastanawiałam się, co mógł znaczyć ten sen. Nie, przecież nas tu nie znajdą. Po co mieliby nas szukać, skoro całe życie byliśmy zdani na siebie. Na samą myśl o moim obecnym otoczeniu uśmiechnęłam się sama do siebie. Zastanawiam się jednak, co robią moi znajomi. Tak bardzo chciałabym teraz pogadać z Anią, moją przyjaciółką. Postanowiłam jej nic nie mówić, wyłącznie dla jej bezpieczeństwa. W zasadzie o wyjeździe wie tylko pani Gosia. Liczę się z tym, że żeby wieść spokojne i w miarę szczęśliwe życie, muszę zostawić swoje dotychczasowe życie w Polsce. Może to i nawet dobrze. Powoli wstałam, cały czas podpierając się ściany. gdy wyszłam z pomieszczenia, poczułam się trochę lepiej. Doszłam już o własnych siłach do pokoju siostry i zajęłyśmy łazienkę. Em była wniebowzięta, widząc ogromną wannę. Najchętniej by z niej nie wychodziła, gdyby nie była tak zmęczona dzisiejszym dniem. Ułożyłam ją w łóżku i jak co wieczór śpiewałam kołysankę o kotkach. Zasnęła szybko. Powiadomiłam resztę domowników, by w razie czego zachowywali się ciszej.
- Posiedzisz z nami? - rzucił Jake, kiedy miałam się odwrócić i pójść... nigdzie. Nie wiedziałam nawet gdzie.
- Jasne. - dosiadłam się do reszty "skaczącej" po kanałach w poszukiwaniu czegoś, co ich zainteresuje. Nic nie było- jak ja to znam. Podczas, gdy miałam dni wolne od pracy... właściwie tylko niedziele, przesiadywałam u Pani Gosi z Emily nigdy nie potrafiłyśmy nic ciekawego znaleźć, co ciągnęło za sobą długie szczere rozmowy. Sąsiadka była dla mnie jak rodzina, mogłam się poradzić o wszystko.
- Zagramy w coś? - zaproponował Ashley, podchodząc do półek z grami. - Może to? - wskazał na grę na xbox'a. Wszyscy się zgodzili. Nie chcę zabierać im konsoli, więc popatrzę. Zgodziłam się spróbować po namowach Jeremy'ego. Nie wiedziałam o co kompletnie chodziło w tej grze, więc najpierw przyglądałam się graczom. Była to typowa 'strzelanka'. Było mi ciężko, nawet z pomocą Andy'ego. Za drugim razem szło mi znacznie łatwiej. Na dwóch podejściach zwolniłam miejsce Christian'owi. Ruszyłam do kuchni w poszukiwaniu zakąsek. Po 'przetrzepaniu' wszystkich szafek znalazłam pięć paczek popcorn'u. Uprażoną kukurydzę wrzuciłam do dwóch ogromnych mis i zaniosłam do salonu. Ah, ta zacięta walka, te emocje.

____________________________________________
Lalala, no to jest. Nie chcę się rozpisywać, bo jest wystarczająco późno a ja muszę o 6.10 wstać, jeszcze lekcji nie zrobiłam... I na prawdę błagam o te komentarze, bo motywują. Dziękuję za poprzednie.
Dobranoc, do następnego:)
kocham to! co myślicie o nowym klipie? czyżby nowe brzmienie? Ciekawa jestem reszty kawałków. Nie mogę doczekać się płyty, muszę ją mieć. Odkładacie kasę?




~Naomi

3 komentarze:

  1. Komentuję, bo czytam! Czekałam długo na ten rozdział i przeczytałam go na raz :D Musze przyznać, zaciekawiłaś mnie.
    Na początku odrobinę się przestraszyłam, że naprawdę rodzice ich znaleźli. Kurde, wystraszyłaś mnie!
    Przyjemny rozdział. Czekam na następny i zapraszam do siebie na 36.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i będę czytać :) Bardzo mi się spodobało to opowiadanie :D Piszesz rewelacyjnie. Dobrze opisujesz, nie robisz błędów czyli profesjonalizm do którego mi sporo brakuje :) Jedynie wtracilabym tutaj jakiś romański :D Najlepiej miedzy Mel i Andym<3 Jezu na prawdę się przestraszylam gdy ten ojciec niby wparowal do mieszkania...masakra, ale to tylko sen :D Czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie :) Mam nadzieje, ze może wpadnie Ci moje opowiadanie w gust;)
    www.rebelyellbvb.bloqspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = komentujesz! Nie ma że nie chcę! Zrób to dla Black Veil Brides:)
Jeśli korzystasz z opcji anonimowej podpisz się ksywką, imieniem, cokolwiek, bym wiedziała, kto pisze:)