Wszyscy grali, grali i grali. Czas się tak dłużył, że myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy, pomimo, że dochodziła 23. Nudziłam się, to mało powiedziane. Poszłam do Emily by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Spała tak, jak ją zostawiłam.
Następny dzień
Dziś było bardzo słonecznie i ciepło. Termometr wskazywał bowiem 93°F. Dochodziła 10, a ja nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, ale ktoś musi iść po coś do jedzenia. Załatwiłam "łazienkowe" sprawy i zeszłam na dół do kuchni, napić się wody. Otworzyłam lodówkę i olśniło mnie. Wnętrze chłodziarki było czyściutkie, a półki błyszczały. Szkoda tylko, że w środku świeciło pustkami. A może pójdę do sklepu? Nagle z hallu dobiegł dźwięk klucza otwierającego drzwi frontowe, przez które do środka ociężale weszli Andy i Ashley z kilkoma siatkami zakupów.
- Cześć! Jak się spało? - zapytał Ash na przywitanie, rozpakowując zawartość toreb. - głodna?
- Troszeczkę. Może ja rozpakuję i zrobię coś do jedzenia, a wy odpocznijcie. - ah, te zakupy musiały być tak męczące.. hoho. Aż pot z nich ścieka. Bez wahania zgodzili się. Rozpakowałam kupione jedzenie i zaczęłam przyrządzać jajecznicę. W tym czasie zdążyła obudzić się reszta mieszkańców.
- Jeremy, czy mógłbyś nałożyć to na talerze? - mężczyzna bez żadnego oporu wstał z kanapy i spełnił moją prośbę.
Poszłam obudzić siostrę. Przypuszczam, że sama by z łóżka nie zeszła do 16.
**narracja w 3. osobie**
Wszyscy zasiedli do stołu w jadalni i jedli ciepłe śniadanie.
- Do miasta dzisiaj przyjechało wesołe miasteczko. - oznajmił Ashley.
- Znowu tyle dzieci będzie się drzeć głośniej niż Andy... - zażartował Jake. Ofiara gitarzysty uśmiechnęła się zadziornie i wystawiła swój środkowy palec. Zapadła niezręczna cisza. Ash obejrzał się po swoich towarzyszach i zmarszczył czoło.
- Ej no chłopaki, weźcie nie olewajcie mnie. Mówiłem coś. - upominał się.
- Przecież słyszeliśmy, wypowiedzieliśmy się i koniec tematu. Czy możemy zjeść w ciszy? - denerwował się CC. Od kilku dni w oczach kumpli sprawiał wrażenie, że irytuje go wszystko, co mówi i się porusza. Jego prośby zostały wysłuchane. Po śniadaniu każdy zajmował się sobą. Melanie siedziała w swoim pokoju, czytając książkę, którą dostała od pani Gosi. Do jej pokoju wszedł Ashley.
- Nie przeszkadzam? - zza drzwi wyłoniła się jego głowa.
- Nie, nie. O co chodzi? - przerwała czytanie i odłożyła lekturę.
- Chciałem nawiązać do tematu ze śniadania - nastolatka zaśmiała się - wiem, że dzieci takie jak Twoja siostra lubią takie bajery. Z resztą ja też, ale to nie ważne - zaśmiał się - To może byśmy poszli? Nie chcesz chyba kisić jej w czterech ścianach. Im prędzej wyjdzie do ludzi, tym szybciej nauczy się języka.
- To w sumie nie głupi pomysł. Pójdę zapytać, ale małe szanse są na to, że będzie chciała zostać w domu.
Dziewczyna poszła do pokoiku Emily. Dziewczynka ucieszyła się i chciała wyruszyć jak najszybciej. Melanie zaproponowała Ash'a, by powiedział reszcie, czy chce iść. Już 20 minut później wszcy byli gotowi. Do miasta było niedaleko, więc wszyscy zgodzili się na spacer.
**oczami Melanie**
Było niesamowicie gorąco. Temperatura z każdą chwilą wzrastała. Wiedziałam, że anielskie wesołe miasteczko jest obszerne, ale nie, że aż tak. Park rozrywki był podzielony na kilkanaście sektorów. W każdym z nich znajdowały się najdziwniejsze i najciekawsze stalowe atrakcje. Było w czym wybierać.
- Ja bym radził trzymać się razem. Jake był tutaj x razy, do teraz potrafi się zgubić. - oznajmił Andy. W sumie nie dziwię się, wszystko tutaj wygląda podobnie. Emily była zachwycona każdą kolejką górską. W ogóle nie wykazywała zmęczenia, gdy wszyscy byliśmy wykończeni atrakcjami. Zaliczyliśmy może 2 lub 3 sektory. Nie wyobrażam sobie być na wszystkich kolejkach, musiałabym spędzić tu co najmniej tydzień. Dochodziła 15. Postanowiliśmy iść coś zjeść.
Nikomu nie chciało się iść przez pół miasta do jakiegoś baru z obiadami, więc skorzystaliśmy z usług stojącego po drugiej steonie ulicy McDonalds'a. Najedzeni, szczęśliwi siedzieliśmy na ławce w pobliskim parku, jedząc McFlurry.
- Czy tylko ja odczuwam lekki dyskomfort w plecach? - skarżył się Andy.
- Starość nie radość... - śmiał się Jinxx.
- Ale... Jesteś przecież starszy...
- Z drugiej strony, nie dziwię się, jeżeli Andy był w Smoczej Jamie. Widzieliście jak nim rzucało? Ledwo nadążał za kolejką! - wspominał Ash. Robiło się ciemno, więc postanowiliśmy wracać powoli do domu. Wszyscy byli wykończeni dzisiejszym dniem, więc nikt nie siedział długo, nawet gdyby chciał.
Dzisiaj chciałam zająć się szukaniem pracy, jednak bez skutku. Potrzebuję pracy, do której nie będę potrzebowała specjalnych kwalifikacji.
- Jeśli szukasz czegoś dobrego, to moja znajoma ma kawiarnię. Mogę Cię polecić. - zaproponował Christian.
- Naprawdę, mógłbyś? Byłabym bardzo wdzięczna.
- Nie ma problemu. - w takim razie dałam sobie spokój z bargroleniem po gazecie. Byłam niesamowicie wykończona. Zajrzałam do Em, leżała na miękkim dywanie i spała. Przeniosłam ją na łóżko i przykryłam kołdrą. Dam jej spokój z kąpielą, nie byłaby w stanie chwycić gąbki. Poszłam na dół, do pokoju Alex'a.
- Śpisz? - zapytałam, powoli wchodząc do jego pokoju. Usiadłam na jego łóżku. - no bez kitu, ale miękkie...
- Ma się to szczęście, nie. Po co przyszłaś? - zapytał, odkładając psp.
- Chciałam zapytać, czy Ci się tu podoba.
- Okolica jest ładna, miasto też. Obawiam się tylko tego, jak z kulawym angielskim mnie przyjmą do jakiejkolwiek pracy.
- Wpadłam na pomysł. Christian pogada ze znajomą, może uda mi się znaleźć pracę w kawiarni. Kiedy będę wracać, poduczę Cię angielskiego do tego stopnia, byś mógł się porozumieć. Podczas, kiedy ja będę w pracy, będziesz mógł opiekować się młodą, dopuki nie znajdziemy jej dobrej podstawówki. Pójdzie do szkoły za rok od września, wtedy będzie z rówieśnikami. Do tego czasu damy radę ją poduczyć. Stoi?
- Głowę to Ty masz... Stoi.
- To w porządku. A jak sobie radzisz z chłopakami, gadacie ze sobą? - zapytałam.
- W miarę możliwości. Dobrze by było szybko znaleźć jakąś kawalerkę, nie chcę tu długo siedzieć.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Dziwnie się czuję, jestem dorosły, a nie potrafię znaleźć mieszkania. W ich oczach pewnie jestem niedouczonym kretynem.
- Nie mów tak, przecież znają naszą historię, zrozumieli wszystko. Nie ma czym się przejmować, nie myślą tak o Tobie głupku.
Następny dzień
Dziś było bardzo słonecznie i ciepło. Termometr wskazywał bowiem 93°F. Dochodziła 10, a ja nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z łóżka, ale ktoś musi iść po coś do jedzenia. Załatwiłam "łazienkowe" sprawy i zeszłam na dół do kuchni, napić się wody. Otworzyłam lodówkę i olśniło mnie. Wnętrze chłodziarki było czyściutkie, a półki błyszczały. Szkoda tylko, że w środku świeciło pustkami. A może pójdę do sklepu? Nagle z hallu dobiegł dźwięk klucza otwierającego drzwi frontowe, przez które do środka ociężale weszli Andy i Ashley z kilkoma siatkami zakupów.
- Cześć! Jak się spało? - zapytał Ash na przywitanie, rozpakowując zawartość toreb. - głodna?
- Troszeczkę. Może ja rozpakuję i zrobię coś do jedzenia, a wy odpocznijcie. - ah, te zakupy musiały być tak męczące.. hoho. Aż pot z nich ścieka. Bez wahania zgodzili się. Rozpakowałam kupione jedzenie i zaczęłam przyrządzać jajecznicę. W tym czasie zdążyła obudzić się reszta mieszkańców.
- Jeremy, czy mógłbyś nałożyć to na talerze? - mężczyzna bez żadnego oporu wstał z kanapy i spełnił moją prośbę.
Poszłam obudzić siostrę. Przypuszczam, że sama by z łóżka nie zeszła do 16.
**narracja w 3. osobie**
Wszyscy zasiedli do stołu w jadalni i jedli ciepłe śniadanie.
- Do miasta dzisiaj przyjechało wesołe miasteczko. - oznajmił Ashley.
- Znowu tyle dzieci będzie się drzeć głośniej niż Andy... - zażartował Jake. Ofiara gitarzysty uśmiechnęła się zadziornie i wystawiła swój środkowy palec. Zapadła niezręczna cisza. Ash obejrzał się po swoich towarzyszach i zmarszczył czoło.
- Ej no chłopaki, weźcie nie olewajcie mnie. Mówiłem coś. - upominał się.
- Przecież słyszeliśmy, wypowiedzieliśmy się i koniec tematu. Czy możemy zjeść w ciszy? - denerwował się CC. Od kilku dni w oczach kumpli sprawiał wrażenie, że irytuje go wszystko, co mówi i się porusza. Jego prośby zostały wysłuchane. Po śniadaniu każdy zajmował się sobą. Melanie siedziała w swoim pokoju, czytając książkę, którą dostała od pani Gosi. Do jej pokoju wszedł Ashley.
- Nie przeszkadzam? - zza drzwi wyłoniła się jego głowa.
- Nie, nie. O co chodzi? - przerwała czytanie i odłożyła lekturę.
- Chciałem nawiązać do tematu ze śniadania - nastolatka zaśmiała się - wiem, że dzieci takie jak Twoja siostra lubią takie bajery. Z resztą ja też, ale to nie ważne - zaśmiał się - To może byśmy poszli? Nie chcesz chyba kisić jej w czterech ścianach. Im prędzej wyjdzie do ludzi, tym szybciej nauczy się języka.
- To w sumie nie głupi pomysł. Pójdę zapytać, ale małe szanse są na to, że będzie chciała zostać w domu.
Dziewczyna poszła do pokoiku Emily. Dziewczynka ucieszyła się i chciała wyruszyć jak najszybciej. Melanie zaproponowała Ash'a, by powiedział reszcie, czy chce iść. Już 20 minut później wszcy byli gotowi. Do miasta było niedaleko, więc wszyscy zgodzili się na spacer.
**oczami Melanie**
Było niesamowicie gorąco. Temperatura z każdą chwilą wzrastała. Wiedziałam, że anielskie wesołe miasteczko jest obszerne, ale nie, że aż tak. Park rozrywki był podzielony na kilkanaście sektorów. W każdym z nich znajdowały się najdziwniejsze i najciekawsze stalowe atrakcje. Było w czym wybierać.
- Ja bym radził trzymać się razem. Jake był tutaj x razy, do teraz potrafi się zgubić. - oznajmił Andy. W sumie nie dziwię się, wszystko tutaj wygląda podobnie. Emily była zachwycona każdą kolejką górską. W ogóle nie wykazywała zmęczenia, gdy wszyscy byliśmy wykończeni atrakcjami. Zaliczyliśmy może 2 lub 3 sektory. Nie wyobrażam sobie być na wszystkich kolejkach, musiałabym spędzić tu co najmniej tydzień. Dochodziła 15. Postanowiliśmy iść coś zjeść.
Nikomu nie chciało się iść przez pół miasta do jakiegoś baru z obiadami, więc skorzystaliśmy z usług stojącego po drugiej steonie ulicy McDonalds'a. Najedzeni, szczęśliwi siedzieliśmy na ławce w pobliskim parku, jedząc McFlurry.
- Czy tylko ja odczuwam lekki dyskomfort w plecach? - skarżył się Andy.
- Starość nie radość... - śmiał się Jinxx.
- Ale... Jesteś przecież starszy...
- Z drugiej strony, nie dziwię się, jeżeli Andy był w Smoczej Jamie. Widzieliście jak nim rzucało? Ledwo nadążał za kolejką! - wspominał Ash. Robiło się ciemno, więc postanowiliśmy wracać powoli do domu. Wszyscy byli wykończeni dzisiejszym dniem, więc nikt nie siedział długo, nawet gdyby chciał.
Dzisiaj chciałam zająć się szukaniem pracy, jednak bez skutku. Potrzebuję pracy, do której nie będę potrzebowała specjalnych kwalifikacji.
- Jeśli szukasz czegoś dobrego, to moja znajoma ma kawiarnię. Mogę Cię polecić. - zaproponował Christian.
- Naprawdę, mógłbyś? Byłabym bardzo wdzięczna.
- Nie ma problemu. - w takim razie dałam sobie spokój z bargroleniem po gazecie. Byłam niesamowicie wykończona. Zajrzałam do Em, leżała na miękkim dywanie i spała. Przeniosłam ją na łóżko i przykryłam kołdrą. Dam jej spokój z kąpielą, nie byłaby w stanie chwycić gąbki. Poszłam na dół, do pokoju Alex'a.
- Śpisz? - zapytałam, powoli wchodząc do jego pokoju. Usiadłam na jego łóżku. - no bez kitu, ale miękkie...
- Ma się to szczęście, nie. Po co przyszłaś? - zapytał, odkładając psp.
- Chciałam zapytać, czy Ci się tu podoba.
- Okolica jest ładna, miasto też. Obawiam się tylko tego, jak z kulawym angielskim mnie przyjmą do jakiejkolwiek pracy.
- Wpadłam na pomysł. Christian pogada ze znajomą, może uda mi się znaleźć pracę w kawiarni. Kiedy będę wracać, poduczę Cię angielskiego do tego stopnia, byś mógł się porozumieć. Podczas, kiedy ja będę w pracy, będziesz mógł opiekować się młodą, dopuki nie znajdziemy jej dobrej podstawówki. Pójdzie do szkoły za rok od września, wtedy będzie z rówieśnikami. Do tego czasu damy radę ją poduczyć. Stoi?
- Głowę to Ty masz... Stoi.
- To w porządku. A jak sobie radzisz z chłopakami, gadacie ze sobą? - zapytałam.
- W miarę możliwości. Dobrze by było szybko znaleźć jakąś kawalerkę, nie chcę tu długo siedzieć.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Dziwnie się czuję, jestem dorosły, a nie potrafię znaleźć mieszkania. W ich oczach pewnie jestem niedouczonym kretynem.
- Nie mów tak, przecież znają naszą historię, zrozumieli wszystko. Nie ma czym się przejmować, nie myślą tak o Tobie głupku.
____________________________________
Rozdział jest hm... Być może dłuższy od poprzedniego, nie wiem, jestem na telefonie. Komentarz zostawiam Wam.
Edit: dostałam trochę wiadomości odnośnie nowego rozdziału, który dodałam ponad dwa miesiące temu:) byłam zaskoczona, nie ukrywam. Piszecie do mnie co z czwartym rozdziałem, a przecież go już dodałam. Okazało się, że blogspot mi go usunął. Nke wiem jak, nie wiem dlaczego, ale serio, byłam w stu procentach pewna, że go dodałam. No nic, mam nadzieję, że go nie usuną tym razem.
Myślę, że zrozumiecie.
Co myślicie o nowym albumie? Przypadł Wam do gustu? Macie ulubioną piosenkę? A może jest jest jakaś, która według Was nie pasuje do nastroju reszty piosenek, całego albumu? Jeśli ktoś ich jeszcze nie słyszał, są one dostępne na Spotify.
I jak po świętach? Udał Wam się Sylwester?
Myślę, że zrozumiecie.
Co myślicie o nowym albumie? Przypadł Wam do gustu? Macie ulubioną piosenkę? A może jest jest jakaś, która według Was nie pasuje do nastroju reszty piosenek, całego albumu? Jeśli ktoś ich jeszcze nie słyszał, są one dostępne na Spotify.
I jak po świętach? Udał Wam się Sylwester?